Melodia jako znak towarowy
Znak towarowy pozwala na odróżnienie jednego przedsiębiorcy od drugiego, gdyby nie znaki towarowe nie rozróżnilibyśmy poszczególnych firm od siebie.
Głodnemu kierowcy niewiele powiedziałaby wielka, żółta litera „M” stojąca przy autostradzie, a zielona syrenka w koronie na głowie nikomu nie kojarzyłaby się z aromatyczną kawą. Do znaków towarowych łatwo się przyzwyczaić, marki są rozpoznawalne dzięki użytej grafice, czcionce a nawet konkretnemu kolorowi. Warto jednak zauważyć, że wiele firm zarejestrowało nie tylko symbole słowne czy też słowno-graficzne. Znakiem marki może stać się także konkretna melodia, muzyczny „zwiastun” danej firmy.
Polska ustawa z dnia 30 czerwca 2000 r. prawo własności przemysłowej, w art. 120 ust. 1 mówi o tym, że znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które można przedstawić w sposób graficzny, jeżeli oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa. Oznacza to więc, że teoretycznie nie ma przeszkód, aby zarejestrować zestawienie dźwięków (o ile oczywiście w danym kraju jest to możliwe – w tym zakresie prawo wciąż rozwija się na różnych rynkach). Praktyczny problem może się jednak pojawić w samej procedurze rejestracji. Jak bowiem można opisać, przedstawić graficznie dany sygnał?
Znaki dźwiękowe mogą być poddane ochronie na bazie dwóch systemów ochrony. W systemie deskryptywnym opisujemy sygnał przez wrażenia słuchowe. W ten sposób może być scharakteryzowany na przykład słynny lwi ryk, pojawiający się w czołówce filmów wytwórni Metro Goldwyn Mayer. Nie da się ukryć, że ryk rykowi nierówny i ten konkretny dźwięk bardziej kojarzy się z kinem niż afrykańską sawanną. Jako znaki towarowe zarejestrowane są również oddech Lorda Vadera oraz dźwięk wydawany przez miecz świetlny. Jak widać więc, ochronie mogą podlegać nawet dźwięki, które nie są muzycznym „logo” marki, ale kojarzą się z nią całej rzeszy odbiorców.
W drugim systemie, melodię należy przedstawić graficznie, tak aby dzięki prezentacji, dało się ją odtworzyć. Takim przedstawieniem jest oczywiście zapis nutowy. Co ciekawe, ta sama melodia mogłaby pełnić rolę dwóch znaków towarowych – z jednej strony możliwe jest zarejestrowanie dźwięków, a z drugiej, można przecież posłużyć się graficznym zapisem melodii, jako na przykład logo firmy. Prawdopodobnie jednak takie działanie mogłoby się skończyć pozwem i precedensowym wyrokiem, trudno bowiem wyobrazić sobie, że na przykład Intel pozwala zarejestrować zapis charakterystycznego czterodźwięku brzmiącego wraz z każdym pojawieniem się logo, jako znak towarowy innej, konkurencyjnej firmy.
Jeżeli tak zwany „jingle” jest skomponowany specjalnie dla danej marki, nie ma wątpliwości, że można go zarejestrować, a przynajmniej podjąć taką próbę. Warto jednak zastanowić się nad tym czy możliwa jest rejestracja utworu, który jest po prostu dziełem w rozumieniu prawa autorskiego, skomponowanym zupełnie niezależnie od działań marki. Jak pokazuje przykład Nokii, taka melodia również może stać się znakiem towarowym. W 1902 roku hiszpański kompozytor i wirtuoz gitary skomponował Gran Vals. Nokia „wycięła” z niego takty od trzynastego do szesnastego i zmieniła ostatni dźwięk fragmentu. Jako że od śmierci Tarregi minął już ponad wiek, jego utwór wszedł do domeny publicznej, nie było przeszkód z rejestracją kilku taktów przez firmę. Warto jednak dodać, że taka rejestracja znaku towarowego nie może ograniczać korzystania z katalogu utworów w domenie publicznej, byłoby to bowiem sprzeczne z ideą tej „instytucji”. Przedstawiciele Microsoftu, który dziś przejął Nokię, nie mogą zatem za każdym razem, kiedy ktoś sięga po utwór Tarregi, doszukiwać się naruszenia znaku towarowego, mimo że, niestety dla kompozytora, z jego osobą charakterystyczny dzwonek kojarzą już pewnie tylko melomani.